Treść artykułu:

Chaos i pośpiech, szaleńcze tempo pracy, natłok informacji, obowiązków i ról – to rzeczywistość menedżera XXI wieku. Niektórzy są w stanie sprostać takim wymaganiom, inni nie. Biorą na siebie zbyt wiele i system „przepala się” lub „zawiesza”.

Czym jest ADT?
Syndrom deficytu uwagi (ADT – Attention Deficit Trait) to dolegliwość o charakterze neurologicznym, która najczęściej dotyka menedżerów i kierowników wyższego szczebla. Osoba z ADT jest niecierpliwa, nieuważna, bardzo nerwowa i rozedrgana. Może sprawiać wrażenie szalonej. Często popełnia błędy, nie może się na niczym skupić i ma problem z organizacją czasu, ustalaniem priorytetów i podejmowaniem decyzji. A tak naprawdę szalone jest tempo i sposób jej życia. ADT nie jest chorobą. Ale jest pewnym stanem, w który wpada organizm, próbując sprostać wygórowanym wymaganiom.


Z czego wynika ta współczesna epidemia?
Coraz ostrzej konkurujące korporacje coraz więcej wymagają od swoich pracowników. Wiele spraw trzeba zrozumieć i koordynować równocześnie. Ma być dużo. I ma być szybko. Najlepiej już. Tymczasem ludzie mają swoje ograniczenia. Gdy zadania i wymagania przerastają możliwości danej osoby, może pojawić się syndrom deficytu uwagi. Zmęczony umysł „tępieje”. Zaczyna gorzej pracować, myśli w kategoriach czarno–białych, przestaje być kreatywny i zaczyna popełniać błędy. Zatem źródłem ADT są stawiane ludziom wymagania. W miarę jak głowę zaczyna wypełniać chaos, mózg zaczyna tracić zdolność wnikliwej analizy i pełnej długotrwałej koncentracji na czymkolwiek.


Nowe technologie nie pomagają
Często usłyszeć można opinię, że nowe technologie powstały, aby służyć ludziom - poprawić jakość ich życia. I często tak jest, ale nie zawsze. W rzeczywistości zawodowej poczta elektroniczna, smartfony i tablety tylko zwiększyły presję i tempo. Dyspozycyjny pracownik dostępny jest wszędzie, przed pracą, w trakcie wykonywania obowiązków i po niej. Telefony i maile rozpraszają koncentrację. W natłoku informacyjnych śmieci rozróżnienie rzeczy ważnych od nieważnych, i pilnych od mniej pilnych, zaczyna być poważnym wyzwaniem. Jeżeli do tego dochodzi spędzanie wolnego czasu przed telewizorem, można mówić o zmasowanym ataku niefiltrowanych informacji na umysł i system nerwowy, który próbuje jakoś to wszystko przetrawić. I zaczyna się zawieszać lub przepalać.


Dobry klimat w organizacji, zarządzanie sobą i work–life balance
Ponieważ ADT w dużej mierze wynika ze środowiska zawodowego i kultury pracy, można mocno ograniczyć jego występowanie, inwestując w tworzenie przyjaznej atmosfery i odpowiedniej, „ekologicznej” kultury pracy. Firmy coraz częściej decydują się na programy typu corporate wellness, których celem jest dbałość o emocje i psychikę. Pracowników edukuje się, jak troszczyć się o zdrowie, zachęca się do zdrowego odżywiania i aktywnego stylu życia. Cykliczne szkolenia uczą, jak radzić sobie ze stresem, zarządzać emocjami i czasem, ustalać priorytety.
Coraz popularniejsze warsztaty mindfulness czy work-life balance uczą nowej kompetencji: umiejętności zarządzania sobą, wycofywania się z bieżącej aktywności, aby wypocząć i przemyśleć kolejne działania. Dać sobie wytchnienie. Oczywiście ważna jest też postawa firm i liderów, którzy mogą zapobiegać ADT, dbając o ergonomię stanowisk pracy oraz dopasowując zadania do możliwości i umiejętności pracowników. To taktyka długofalowa, ale skutkuje większą efektywnością i prawdziwym, a nie powierzchownym zaangażowaniem w pracę.

Katarzyna Kowalska-Jarnot
Źródło: www.forbes.pl